Powrót do: Aktualności

Głosy mieszkańców: Przestrzeń publiczna

Maciej Polarczyk

Miasto Ogród?

Używając prokuratorskiego żargonu, artykulik ten jest w sprawie a nie przeciwko komuś.

Nie jest moim celem napiętnowanie kogokolwiek. Zamieszczone fotografie, choć łatwe do zidentyfikowania, mają posłużyć do zilustrowania mojego punktu widzenia. 

Po tym wstępie przechodzę do tematu a mianowicie przestrzeni publicznej, która jest naszą wspólną własnością, wspólnym dobrem i wspólną odpowiedzialnością. 

Jest to temat ostatnio bardzo często poruszany w różnych środkach przekazu i prawdopodobnie rośnie nasza świadomość tego problemu. 

Właściwie to nie powinno być problemu. Przecież wszyscy chcemy „żeby było ładnie” i żebyśmy się dobrze czuli tam gdzie mieszkamy.

Tu jednak pojawiają się istotne problemy.

1. Po pierwsze „ładnie” nie jeden ma wygląd i to, co podoba się panu X,      niekoniecznie podoba się panu Y.

2. Po drugie wkraczamy w prawa własności. Jeśli jestem właścicielem    mojej posesji to sam mogę decydować, co z nią robię.

3. Po trzecie pojawiają się różnice interesu. Biznes potrzebuje np. reklam,  transportu, miejsc parkingowych, a starsza schorowana pani ciszy,  spokoju i otaczającej zieleni.

Oczywiście są pewne przepisy, krajowe, gminne, lokalne, ale nie o to chodzi, aby tylko metodami administracyjnymi egzekwować ład, bo to prowadzi do wzajemnych waśni, kłótni czy wręcz nienawiści.

To z kolei nie sprzyja dobremu odbiorowi swojego otoczenia i ogólnie dobremu samopoczuciu w miejscu zamieszkania.

Nowy system śmieciowy zmniejszy (miejmy nadzieję) zanieczyszczenie terenów ogólnodostępnych. Warto się jednak zastanowić czy sami nieświadomie nie przykładamy się do pogarszania się tego wyglądu. Nie koniecznie przez typowe śmieci.

Zwróciłem szczególna uwagę na temat reklam, wszechobecnych w naszym świecie rynku konsumenta. Zdaję sobie sprawę, że reklama musi być. Działalność prowadzona zgodnie prawem musi być oznakowana szyldem itp. Nie ulega wątpliwości. Czy jednak wielkie, kolorowe płachty mają jakikolwiek sens poza „zaśmiecaniem” naszej przestrzeni publicznej. Czy ktokolwiek na nie reaguje (poza zniesmaczeniem)? Czy oklejane i niesprzątane ogłoszenia na pseudo tablicach, czy słupach energetycznych mają jakikolwiek sens poza wywoływaniem niechęci do ogłoszeniodawców? Tak na marginesie gdzie są właściciele tych obiektów (firmy energetyczne)? Dlaczego nie żądają odszkodowań za nieuprawnione korzystanie ze swoich obiektów?

Czy zamiast podziwiania architektury, zieleni warto oszpecać się wątpliwej skuteczności, krzykliwymi, kiczowatymi reklamami?

Al. M. Dąbrowskiej

     Szkoła

 Prywatna przychodnia

Pewnie to jest standard tej sieci, ale...

Przeszedłem kilkaset metrów ulicą Podhalańską, Marii Dąbrowskiej i Kotońskiego. Na tych kilkuset metrach piękno naszego „miasta ogrodu” jawiło mi się jak koszmar. Na szczęście nie są to obiekty trwałe, niemożliwe do usunięcia, zmniejszenia czy zastąpienia bardziej pasującymi do otoczenia. Ale czy jest szansa, że właściciele zgodzą się z moim tokiem myślenia? Raczej wątpię. Mimo wszystko mam nadzieję, że wszyscy dojdziemy do jakiegoś porozumienia.

Żeby nie było, że wszystko jest brzydkie, tutaj reklama bardzo stonowana i bardziej elegancka. Nie twierdzę, ze jest to dekoracja, ale jednak nie burzy kolorystycznie czy wielkością tego fragmentu ulicy.

„Żyjemy w najbrzydszym kraju w Europie (...). Zamieniliśmy wolność w anarchię - mówią partnerzy z grupy JEMS Architekci: Maciej Miłobędzki i Marcin Sadowski.”*

„Z czego ten nasz kociokwik reklamowy wynika? *

MS: Z chciwości. Chciwość nas zżera, każdy chce dorobić. Właściciel ogródka, właściciel płotu, nawet szkoła - bo w szkolnictwie źle - pieniędzy nie ma. Więc podstawówka położona przy ruchliwej ulicy też ustawia na
swoim terenie billboardy. Na dodatek nielegalnie.”*

*Fragment wywiadu udzielonego Onetowi.

Pozdrawiam

mp

 

Data dodania: